Do domu wrócimy, tylko zwyciężymy… Meta na Foksal
Jeśli nie dane Ci było wyśpiewywać przebojów swojej peerelowskiej młodości wraz z resztą biesiadników, to znaczy że jeszcze nie byłeś na Mecie.
Tutaj życie zaczyna się po czwartej lufie. Nagle okazuje się, że świetnie mówisz po hiszpańsku i natychmiast zaczynasz dyskutować z sąsiadami z południa Europy albo wdajesz się w dyskusje egzystencjalne w kolejce do jedynej w stolicy toalety stworzonej chyba dla fanów dawnej „Republiki”.
„Zakanszasz” stałym wyborem prostych dań po 9 złociszy (tatar – mocna czwórka, biała kiełbasa – piąteczka z minusem, pasztet – ledwo trójka, „bef stonogow” – palce lizać i często zniknięty niczym parówki w „Misiu”), popijasz ptysiem lub kolorową „orężadą” i dalej się dziwisz, że „ten w lustrze to niestety ja”.
Po ósmej lufie każda z przybywających pań marzy już tylko o tańcu z Tobą przy Franku Kimonie czy „Malinowym królu” Urszuli…
a po dziesiiątttej…
Okazuje się, że wieczór dopiero się zaczął i pojawiły się nowe twarze, a i menu jakby się rozrosło. Najwyższa więc pora na flaczki, bigos, oczywiście zakąszone wybornym śledzikiem tudzież ogórkiem prosto ze słoika (serwowanymi przez tajne okienko dla stałych gości) oraz na kolejną porcję damsko-męskiego flirtu.
I tak aż do zwycięstwa.
A po zwycięstwie? Po zwycięstwie zmęczeni mistrzowie świata wsiadają do oczekujących taksówek i ruszają ze śpiewem na ustach w warszawską noc… by już za tydzień – niczym gołębie pocztowe – wrócić na Foksal i ponownie zagaić nieśmiało: „Szefowo, lornetę i meduzę – raz”.
Kaszpir
Meta na Foksal
Warszawa, ul. Foksal 21
tel. (+48) 22 826 45 13
czynne 11-6 codziennie
Facebook