Baczewski w Warszawie
Zakochałem się. Po raz drugi. Moja pierwsza miłość odwzajemniła się cudowną kuchnią, pysznymi nalewkami, nienaganną obsługą i przepięknym wystrojem przy ulicy Szewskiej we Lwowie. Druga ma ogromne szanse na odświeżającą bigamię w naszym związku, bowiem bardzo przypomina tę pierwszą. I na dodatek jest od niej młodsza. Pojawiła się nagle i bez żadnych zapowiedzi w Warszawie, na rogu Szucha i Litewskiej, w miejscu które w latach PRL-u zajmowali wyłącznie radzieccy towarzysze niezmordowanie budujący socjalizm wraz z przewodnią siłą naszego narodu.
Dziś ta druga zaprasza w swoje ramiona fanów doskonałej kuchni lwowskiej. No właśnie, czy na pewno lwowskiej? Okazuje się, że nie do końca. Poza nazwą, wystrojem i równie pysznymi trunkami w postaci wódki Baczewski i autorskich nalewek najnowsze dziecko grupy „Kumpel” ze Lwowa nie proponuje nic ze znanego mi na pamięć menu rodem z Galicji. Zawiedziony? Na początku na pewno tak, więc czym prędzej przywoławszy oficjanta poprosiłem o porcję nalewek, by jakoś ukoić ból.
A następnie udałem do baru, gdzie od razu uspokoił mnie widok szklanych kul z powoli nabierającymi mocy nalewkami. Pomyślałem, że jednak jestem w swoim ulubionym lwowskim lokalu.
Niezwłocznie zamówiłem także wszystkie przekąski dostępne w karcie. Wiadomo, we Lwowie przekąski to absolutne klasyki kuchni galicyjskiej, punkt obowiązkowy i dania popisowe tamtejszych szefów kuchni. Oczekując na powoli schodzących się współbiesiadników nawiedziłem stolik z czekadełkami – troszeczkę przypominającymi legendarne lwowskie menu śniadaniowe, ale wzbogaconymi o przepyszne pasty i kiszonki. Humor wrócił od razu.
Po kilku minutach zaczęły wjeżdżać przekąski. Na pierwszy ogień – wiadomo – cieniutko krojone i przyprawione papryką oraz wędzone sało (19 złotych). Dzikie tatary (69 złotych na dwie osoby) jedynie mocniej podkręciły apetyt, szybko zniknął także pieczony kozi ser w bardzo ciekawym towarzystwie buraków i innych sałat (35 złotych), choć porcja nie była to raczej kozacka. Natychmiast poprawiłem fantastyczną szubą (23 złote za całkiem sporą salaterkę), którą poprawiłem fantastyczną szubą, którą… po prostu polecam bezapelacyjnie.
Na chwilę przerwałem konsumpcję, gdyż miły jadłopodawca zbliżył się z aromatyczną i bardzo ramenową zupą z mięciutkimi rakami. Jezu, jakie to dobre. I polskie. Sam Franz Fischer zjadłby ją chętnie za 27 złociszy. Spróbowawszy równie esencjonalnego rosołu, uszczknąłem od Dimy łyżkę jego czerniny i przyznam, że tak doskonałej dotąd nie jadłem. Ten smak przekona do niej każdego, kto nie miał do czynienia z tak osobliwym daniem i gwarantuję (jakem Kaszpir), że będzie hitem tego i kolejnych menu (33 złote). Musi zostać i już.
Nadejszła pora na nalewki (10 złotych za 40 ml). Piołunówka zagryziona prawdziwą czekoladą, mandarynkowa i gryczana – te smaki z pewnością trafią do pań podobnie jak jabłko z jaśminem. Ja za to wykończyłem dwa kieliszki „kompotu” i wiem, że włączę go do stale rozbudowującej się listy ulubionych nalewek. Obyśmy w Warszawie doczekali podobnej liczby kilkudziesięciu smaków, która jest znakiem rozpoznawczym lwowskich Baczewskich.
Aksamitne i delikatne placki ziemniaczane (25 złotych) z różnymi dodatkami, dosmaczone pysznymi sosami na bazie grzybów a po chwili już rozpływające się w ustach cepeliny z rakami, płuckami i innym nadzieniem (29 złotych za pięć sztuk). Zachwyt wzbudził także idealnie doprawiony karp faszerowany (24 złote) a ja po raz kolejny zapłakałem ze szczęścia próbując gęsi pipek (25 złotych). Ambrozja. Nie – szomonces w gębie. Gęsina wraz z podrobami. Coś niespotykanego i test na prawdziwy geniusz szefa kuchni.
Podobnie jak sztufada, której nie jadłem od czasów kamienowania dinozaurów a tu przygotowana po mistrzowsku z nadzieniem ze słoniny. Idealnie upieczona wołowina wprost rozpływała się w ustach (42 złote).
Biesiadę podsumowałem pijanymi lodami (każda z kulek robiona ze świeżej śmietanki z różnymi smakami plus oczywiście Baczewskim – 7 złotych za kulkę) oraz zestawem delikatnie chrupiących malutkich bez, cudownie rozlewających się po podniebieniu (19 złotych).
I opadłem na miękką kanapę, przytulając do piersi Żorża, który łkał równie mocno jak ja będąc w kulinarnym niebie, do którego powoli zmierzała i reszta naszych współbiesiadników.
(Aktualizacja 09.07.2019) Jak przystało na elegancki lokal od niedawna u Baczewskich organizowane są wieczory kabaretowe. Szczegóły na fanpage’u restauracji.
Restauracja Baczewskich
Warszawa, Al. Szucha 17/19
tel. 888 522 668
czynne codziennie 12:00-23:00
Facebook www